wtorek, 30 sierpnia 2011

Mundur zobowiązuje.

Wracałem do Wrocławia z Obornik w moim świeżo wypranym i wyprasowanym mundurze, z dumą prezentując się w rogatywce lekko na bakier założonej. Zupełnie miło było pomóc starszemu Państwu wytarabanić się na jednej ze stacji, wynosząc ich ciężkie walizki otworzywszy wcześniej drzwi pociągu (zacinały się, więc nawet ja miałem z tym problem!). Na samej stacji Wrocław główny pomogłem miłej Pani znieść niewygodną walizkę na kółkach po schodach. Podpowiedziałem jak dojechać do centrum, podyskutowałem o ciągłych remontach stojąc na przejściu dla pieszych... Dopiero gdy wsiadałem do autobusu dotarło do mnie, że coś jest nie w porządku...


Tymi samymi drzwiami wsiadała młoda kobieta z wielką walizką (dam głowę, że ważyła więcej od niej, z pewnością zaś była od niej większa!). Bez problemu operowała nią na przystanku, ale wsiadając zawahała się, jakby nie była pewna czy powinna mnie poprosić o pomoc, czy też być może nie wypada... Oczywiście rozwiązałem jej dylemat po prostu podając pomocną dłoń, ale coś było w tym wszystkim nie tak. Maks 10 minut przemieszczałem się z dworca na przystanek, a w międzyczasie miałem już kilka okazji do zrobienia takich uprzejmych gestów. - Holibka - pomyślałem - to dlatego, że jestem w mundurze! Normalnie nigdy nie zdarza mi się takie 'combo'!...

Coś się generalnie ostatnio pozmieniało z dobrymi zwyczajami wsród ludzi. Przynajmniej wrocławian. Może to kwestia zabiegania, tempa w którym żyjemy, ale zauważyłem - ku mojemu rozczarowaniu - że kobiety przestały zwracać uwagę na towarzystwo mężczyzn, nie dają wręcz okazji do szarmanckości czy udzielenia pomocnej dłoni, starsi ludzie zdaje się pogodzili się ze swoim odizolowaniem od społeczeństwa młodych i z uporem noszą ciężkie torby, stają w autobusach w tłoku, z opuszczonym wzrokiem...  Wiadomo - przez brak dobrych wzorców w naszej codzienności młodzież nie potrafi podjąć inicjatywy, jest nieczuła na potrzeby bliźnich... Więc wszyscy poddają się tej nijakości, bo co mają zrobić?...

SRATY-TATY.

To działa w dwie strony. Ludzie się strasznie pozamykali w swoich skorupkach. Nie potrafią przyznać się do słabości, poprosić o pomoc. A przecież czasem wystarczyłoby zapytać siedzącego młodego człowieka który po prostu się zaczytał, czy nie byłby tak dobry, żeby ustąpić miejsca? Lub czy nie pomógłby starszej Pani z jej walizką? Starsze pokolenia czują się dziś chyba strasznie obco, zamknięte w świecie wspomnień. Zamiast walczyć o wychowanie młodzieży, o szacunek - najbardziej podstawowe prawo ludzi doświadczonych - zwyczajnie się poddali.

Podobnie kobiety, w głębi duszy tęsknią za szarmanckim, eleganckim mężczyzną, który pomógłby im wejść po schodach, zaprowadził do stołu w restauracji, czy zwyczajnie podał płaszcz gdy robi się zimno. Z drugiej zaś strony nie walczą o to, zapominając, że przecież same muszą stwarzać ku temu okazje i oczekiwać tego od mężczyzn. Zamiast tego wkraczają biegną przez życie, coraz bardziej sfrustrowane. A przecież, aby otworzyć drzwi mężczyzna musi kobietę wyprzedzić - jak to zrobić, gdy te pewnym krokiem wmaszerowują do restauracji? Jak mężczyzna ma zaprowadzić kobietę do stołu, gdy ta nie czeka, aż zamknie drzwi, odłoży płaszcz? Żaden facet nie będzie biegał za kobietą, bo byłoby to umniejszanie własnej godności. Pragniemy być szarmandzcy, chcemy być pomocni, ale dlatego, że chcemy być doceniani - chcemy czuć się wartościowi! Ale gdy musimy podbiegać do przodu by otworzyć drzwi, biegać dookoła kobiety walcząc, by nie spóźnić się ze zdjęciem jej płaszcza, odsunięciem krzesła, czy podaniem dłoni - wyglądalibyśmy jak pieski biegające u stóp swojej Pani. Nie chcemy tego.

Moja teza brzmi - drogie Panie! Najukochańsze, najcudowniejsze istoty, dla których pragniemy toczyć boje, które pragniemy nosić na rękach i dla których wzrastamy w siły! Pozwólcie nam na to! Zastanówcie się, czy mamy w ogóle szanse by stać się takimi jak w waszych oczekiwaniach! Gdy przychodzicie z mężczyzną do restauracji - on pragnie iść u waszego boku i zabawiać was rozmową. Poczekajcie spokojnie, aż otworzy wam drzwi. W restauracji poczekajcie aż zamknie je za wami, pozwólcie mu zabrać wasze płaszcze, odsunąć dla was krzesło, dolać herbaty lub wina... Pamiętajcie o jego godności. Savoir-vivre to taniec - potrzeba współpracy obu partnerów ;-)

Pamiętajcie proszę, że jesteśmy niedoskonali - czasem potrzebujemy przypomnienia, prosby... Czasem zapominamy o czymś, nie ze złej woli, lecz z roztargnienia - takie szalone czasy. Wystarczy słowo waszego przypomnienia, a na pewno usłużymy wam mocnym ramieniem, czy odrobiną uwagi.

Wracając jednak do sedna - problem widzę w zamknięciu na innych ludzi. Sam wiem, jak ciężko mi było nauczyć się reagować na potrzeby ludzi wokół. Zauważać tych którzy potrzebują pomocy. Sam mam problem, gdy poczuję się słabiej (miewam zawroty głowy i momenty osłabienia - choroba cywilizacyjna, cóż zrobić...) by poprosić o ustąpienie miejsca. Zauważyłem jednak, że mundur przełamuje tę barierę. Ludzie w stosunku do harcerza są inni - bardziej otwarci, bardziej ufni. Jakby czuli, że to oto człowiek, który wspomoże ich w potrzebie. Taki współczesny rycerz (ha! Tak przecież uwielbiamy się do nich porównywać! :-D). To piękne uczucie. Ale i ogromna odpowiedzialność. Odziedziczyliśmy po poprzednich pokoleniach taki właśnie obraz harcerstwa - jeśli to zmarnujemy, to nasi dziadkowie nas kiedyś osądzą.

To kwestia harcerskiego stylu. Bycia pomocnym, pogodnym, kulturalnym. Po tym jesteśmy oceniani.

Ale warto zwracać szczególną uwagę na postawy harcerzy jeszcze z jednego powodu - bardzo pragmatycznego i trochę egoistycznego. Ta opinia, ten poziom stylu - to jest coś co nas wyróżnia. Co sprawia, że ludzie otwierają się na nas, są pozytywnie nastawieni, przychylni naszym działaniom. To nasz olbrzymi atut - taki as w rękawie! Czy nie myślicie, że warto go wykorzystać? :-)

2 komentarze:

  1. Trafiłam na ten blog przez przypadek, szukając wiadomości o harcerzach w mundurach. Przeczytałam wszystkie wpisy, co strasznie mnie pobudziło do działania! Mam zostać drużynową, prawdopodobnie. Nie wiem, czy sprawdzę się w tej funkcji. Patrząc na Twojego powera, zazdroszczę Ci. Chociaż widzę, że zaprzestałeś pisania. A szkoda, jestem ciekawa jak rozwinęła się Twoja harcerska droga : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Cię zaskoczę, bo z początkiem roku wracam do pisania :-) także zaglądnij tu w styczniu! I koniecznie zostaw jakieś namiary na siebie! ;-)

      Czuwaj!

      Usuń