tag:blogger.com,1999:blog-8673353993669444882024-02-22T20:12:24.941+01:00Harcerz na próbieKruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.comBlogger10125tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-56563646377666566162011-08-30T14:55:00.001+02:002011-08-30T15:00:31.012+02:00Mundur zobowiązuje.Wracałem do Wrocławia z Obornik w moim świeżo wypranym i wyprasowanym mundurze, z dumą prezentując się w rogatywce lekko na bakier założonej. Zupełnie miło było pomóc starszemu Państwu wytarabanić się na jednej ze stacji, wynosząc ich ciężkie walizki otworzywszy wcześniej drzwi pociągu (zacinały się, więc nawet ja miałem z tym problem!). Na samej stacji Wrocław główny pomogłem miłej Pani znieść niewygodną walizkę na kółkach po schodach. Podpowiedziałem jak dojechać do centrum, podyskutowałem o ciągłych remontach stojąc na przejściu dla pieszych... Dopiero gdy wsiadałem do autobusu dotarło do mnie, że coś jest nie w porządku...<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Tymi samymi drzwiami wsiadała młoda kobieta z wielką walizką (dam głowę, że ważyła więcej od niej, z pewnością zaś była od niej większa!). Bez problemu operowała nią na przystanku, ale wsiadając zawahała się, jakby nie była pewna czy powinna mnie poprosić o pomoc, czy też być może nie wypada... Oczywiście rozwiązałem jej dylemat po prostu podając pomocną dłoń, ale coś było w tym wszystkim nie tak. Maks 10 minut przemieszczałem się z dworca na przystanek, a w międzyczasie miałem już kilka okazji do zrobienia takich uprzejmych gestów. - Holibka - pomyślałem - to dlatego, że jestem w mundurze! Normalnie nigdy nie zdarza mi się takie 'combo'!...<br />
<br />
Coś się generalnie ostatnio pozmieniało z dobrymi zwyczajami wsród ludzi. Przynajmniej wrocławian. Może to kwestia zabiegania, tempa w którym żyjemy, ale zauważyłem - ku mojemu rozczarowaniu - że kobiety przestały zwracać uwagę na towarzystwo mężczyzn, nie dają wręcz okazji do szarmanckości czy udzielenia pomocnej dłoni, starsi ludzie zdaje się pogodzili się ze swoim odizolowaniem od społeczeństwa młodych i z uporem noszą ciężkie torby, stają w autobusach w tłoku, z opuszczonym wzrokiem... Wiadomo - przez brak dobrych wzorców w naszej codzienności młodzież nie potrafi podjąć inicjatywy, jest nieczuła na potrzeby bliźnich... Więc wszyscy poddają się tej nijakości, bo co mają zrobić?...<br />
<br />
<b>SRATY-TATY.</b><br />
<br />
To działa w dwie strony. Ludzie się strasznie pozamykali w swoich skorupkach. Nie potrafią przyznać się do słabości, poprosić o pomoc. A przecież czasem wystarczyłoby zapytać siedzącego młodego człowieka który po prostu się zaczytał, czy nie byłby tak dobry, żeby ustąpić miejsca? Lub czy nie pomógłby starszej Pani z jej walizką? Starsze pokolenia czują się dziś chyba strasznie obco, zamknięte w świecie wspomnień. Zamiast walczyć o wychowanie młodzieży, o szacunek - najbardziej podstawowe prawo ludzi doświadczonych - zwyczajnie się poddali.<br />
<br />
Podobnie kobiety, w głębi duszy tęsknią za szarmanckim, eleganckim mężczyzną, który pomógłby im wejść po schodach, zaprowadził do stołu w restauracji, czy zwyczajnie podał płaszcz gdy robi się zimno. Z drugiej zaś strony nie walczą o to, zapominając, że przecież same muszą stwarzać ku temu okazje i oczekiwać tego od mężczyzn. Zamiast tego wkraczają biegną przez życie, coraz bardziej sfrustrowane. A przecież, aby otworzyć drzwi mężczyzna musi kobietę wyprzedzić - jak to zrobić, gdy te pewnym krokiem wmaszerowują do restauracji? Jak mężczyzna ma zaprowadzić kobietę do stołu, gdy ta nie czeka, aż zamknie drzwi, odłoży płaszcz? Żaden facet nie będzie biegał za kobietą, bo byłoby to umniejszanie własnej godności. Pragniemy być szarmandzcy, chcemy być pomocni, ale dlatego, że chcemy być doceniani - chcemy czuć się wartościowi! Ale gdy musimy podbiegać do przodu by otworzyć drzwi, biegać dookoła kobiety walcząc, by nie spóźnić się ze zdjęciem jej płaszcza, odsunięciem krzesła, czy podaniem dłoni - wyglądalibyśmy jak pieski biegające u stóp swojej Pani. Nie chcemy tego.<br />
<br />
Moja teza brzmi - drogie Panie! Najukochańsze, najcudowniejsze istoty, dla których pragniemy toczyć boje, które pragniemy nosić na rękach i dla których wzrastamy w siły! Pozwólcie nam na to! Zastanówcie się, czy mamy w ogóle szanse by stać się takimi jak w waszych oczekiwaniach! Gdy przychodzicie z mężczyzną do restauracji - on pragnie iść u waszego boku i zabawiać was rozmową. Poczekajcie spokojnie, aż otworzy wam drzwi. W restauracji poczekajcie aż zamknie je za wami, pozwólcie mu zabrać wasze płaszcze, odsunąć dla was krzesło, dolać herbaty lub wina... Pamiętajcie o jego godności. Savoir-vivre to taniec - potrzeba współpracy obu partnerów ;-)<br />
<br />
Pamiętajcie proszę, że jesteśmy niedoskonali - czasem potrzebujemy przypomnienia, prosby... Czasem zapominamy o czymś, nie ze złej woli, lecz z roztargnienia - takie szalone czasy. Wystarczy słowo waszego przypomnienia, a na pewno usłużymy wam mocnym ramieniem, czy odrobiną uwagi.<br />
<br />
Wracając jednak do sedna - problem widzę w zamknięciu na innych ludzi. Sam wiem, jak ciężko mi było nauczyć się reagować na potrzeby ludzi wokół. Zauważać tych którzy potrzebują pomocy. Sam mam problem, gdy poczuję się słabiej (miewam zawroty głowy i momenty osłabienia - choroba cywilizacyjna, cóż zrobić...) by poprosić o ustąpienie miejsca. Zauważyłem jednak, że mundur przełamuje tę barierę. Ludzie w stosunku do harcerza są inni - bardziej otwarci, bardziej ufni. Jakby czuli, że to oto człowiek, który wspomoże ich w potrzebie. Taki współczesny rycerz (ha! Tak przecież uwielbiamy się do nich porównywać! :-D). To piękne uczucie. Ale i ogromna odpowiedzialność. Odziedziczyliśmy po poprzednich pokoleniach taki właśnie obraz harcerstwa - jeśli to zmarnujemy, to nasi dziadkowie nas kiedyś osądzą.<br />
<br />
To kwestia harcerskiego stylu. Bycia pomocnym, pogodnym, kulturalnym. Po tym jesteśmy oceniani.<br />
<br />
Ale warto zwracać szczególną uwagę na postawy harcerzy jeszcze z jednego powodu - bardzo pragmatycznego i trochę egoistycznego. Ta opinia, ten poziom stylu - to jest coś co nas wyróżnia. Co sprawia, że ludzie otwierają się na nas, są pozytywnie nastawieni, przychylni naszym działaniom. To nasz olbrzymi atut - taki as w rękawie! Czy nie myślicie, że warto go wykorzystać? :-)Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-76142878352554135672011-08-19T23:57:00.002+02:002011-08-20T00:29:31.289+02:003 pytania na które instruktor powinien potrafić odpowiedzieć!Krótko dzisiaj:<br />
<br />
Zabieram się powoli do pisania planu pracy na kolejny rok harcerski i przy okazji postawiłem sobie kilka prostych jak się zdawało pytań. Jak zwykle lubię wysoko ustawiać poprzeczkę, więc i przy tej okazji uznałem, że muszę najpierw upewnić się, że dobrze rozumiem to co robię.<br />
<br />
<b>3 najbardziej podstawowe pytania które postawiłem:</b><br />
<a name='more'></a><br />
<ol><li>Czym jest harcerstwo?</li>
<li>Czym jest skauting?</li>
<li>Jaki jest cel pracy instruktorskiej?</li>
</ol><div><b>Spróbuj teraz odpowiedzieć na te pytania</b> - krótko i jak najbardziej konkretnie.</div><div><br />
</div><div>I może nie okazało się to dla mnie kłopotem, ale na pewno pozwoliło doświadczyć braku pełnej świadomości podstaw pracy harcerskiej :-) myślę, że każdy harcerski wychowawca powinien zmierzyć się z tymi pytaniami!</div><div><br />
</div><div><b>A o to moje odpowiedzi:</b></div><div><ol><li>Skauting to młodzieżowy ruch samokształceniowy, traktujący młodego człowieka (wychowanka ruchu) jako istotę holistyczną, dążący do jego wszechstronnego rozwoju, m.in.: Fizycznego, moralnego i duchowego, rozwoju świadomości obywatelskiej i patriotycznej, samoświadomości emocjonalnej i światopoglądowej, wreszcie ogólnie-pojętej dojrzałości i odpowiedzialności.<br />
</li>
<li>Harcerstwo jest ruchem skautowym wyrosłym w oparciu o kulturę i mentalność polaków i mniejszości narodowych w Polsce, tradycje narodowo-wyzwoleńcze, wolnościowe, oraz polski pozytywizm. Ruch ten wyróżnia się pochwałą oddania się ideałom, służbie i pracy harcerskiej całym życiem, tj.: bez kompromisów.<br />
<br />
<b>I w końcu:</b><br />
</li>
<li>Praca harcerska opiera się na zrównoważonym rozwoju w trzech płaszczyznach: <br />
<br />
Rozwoju osobistym, rozwoju Ruchu, oraz pracy "na zewnątrz", a więc rozwoju społeczności mniej lub bardziej lokalnych.<br />
<br />
Spośród nich najbardziej podstawowym jest rozwój indywidualny - to dla osiągnięcia najlepszych warunków do wzrastania młodych ludzi wzmacnia się Ruch i organizację. Celem zaś pracy indywidualnej jest ukształtowanie ludzi, którzy będą chętni i przygotowani do służby poza harcerstwem - służby Bliźniemu, Bogu, czy Ojczyźnie.<br />
<br />
Pierwszym celem dla instruktora będzie więc stworzenie najlepszych warunków do wzrastania jego podopiecznych; Drugim - wytyczenie szlaku którym mogliby podążać, wskazanie kierunku w którym powinni się zwrócić.<br />
<br />
Nota bene - z tych celów można wyprowadzić fundamenty metody harcerskiej!<b> Spróbuj sam</b> - to powinno być świetne ćwiczenie.</li>
</ol><div>Jeśli gdzieś tu skłamałem, bądź popełniłem jakąś pomyłkę - czekam z niecierpliwością na polemikę! :-)</div></div><div><br />
</div><div><b>Czuwajmy!</b></div><div>Adam.</div>Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-36995772027257599612011-08-10T02:40:00.000+02:002011-08-10T02:40:07.441+02:00"Całym życiem..." - rzecz o upragnionej godności instruktorskiejAjajajajaj... Jestem we Wrocławiu już dobre dwa tygodnie, a dopiero teraz zabieram się za wpis (o, moje lenistwo! o, braku koncentracji! o... upragnione wakacje!!!). Jeszcze na początku mogłem się zasłonić poobozowym zmęczeniem, wyjazdami, zaległą pracą... Ale wymówki mi się dzisiaj skończyły (pfff...).<br />
<br />
W czerwcu planowałem, że gdy wrócę z lasu zrobię sobie porządne wakacje od drużynowania - dzisiaj wiem już: NYDY-RYDY! A przynajmniej ja nie potrafię :-)<br />
<br />
<a name='more'></a>Przez dzisiejszy dzień podsumowywałem obóz - ująłem w lewicę zeszyt, w prawicę pióro i... przelałem na papier to co jeszcze pamiętam. Zeszyt zapisał się cały - wniosków mnóstwo, bo i działo się dużo. Bardzo dużo. O dziwo, za fizycznym wyczerpaniem nie podążyło wypalenie - wręcz przeciwnie, pierwszego już dnia nosiło mnie okropnie dopóki nie znalazłem sobie jakiejś książki metodycznej. Od ostatnich paru dni uzupełniam archiwalne artykuły<b> <a href="http://www.pobudka.org.pl/pl/index.php">Pobudki!</a>. </b>Jutro rozpoczynam pisanie planu pracy na najbliższe półrocze (tworzę go w kilku perspektywach czasowych, mocno różniących się szczegółowością tak celów jak i form). Goni mnie kilka dużych projektów, ale stan ducha nie pozwala mi oderwać się od skautingu na dłużej niż parę godzin - i jest to fantastyczne uczucie! Nie wymuszone, nie poddające się usilnym próbom tłumienia! Kurczęta... Fajnie być drużynowym.<br />
<br />
Do harcerstwa wróciłem głównie dla siebie (mam za sobą nieco ponad dwa lata przerwy), żeby zapełnić czymś lukę w sercu, brak celu do którego mógłbym dążyć. Myślę, że bardziej okoliczności popchnęły mnie do tego, niż jakaś głęboka tęsknota, czy już w ogóle świadomy wybór swojego powołania. Tylko, że gdzieś po drodze pojawiła się nowa motywacja. Białe Kruki. Grupka drapichrustów dla których pójdę w ogień. Gdzieś u jakiegoś metodyka przeczytałem, że na każdym kroku trzeba swoim zastępowym wbijać do łba, że w ZZ-cie są tylko, a może i aż dla tego, że - ni mniej ni więcej - prowadzą swoje zastępy! Tak, aby być instruktorem (drużynowym) winno się prowadzić drużynę.<br />
<br />
Odwróćmy myślenie:<br />
<br />
Zastęp zastępowych funkcjonuje właśnie po to, aby przysposabiać ich do prowadzenia zastępów. Tak i ścieżka rozwoju instruktorskiego wytyczona jest po to, by przysposabiać drużynowych do wciąż to lepszego prowadzenia ich drużyn. Powiedzmy sobie szczerze... Nie jest się drużynowym po to by zdobywać stopnie instruktorskie. Jeśli prowadzisz drużynę, by móc zdobyć podkładkę - przestań! Robisz krzywdę sam sobie, o dzieciakach nie wspominając. Nie, nie... Stopnie instruktorskie zdobywa się by być jak najlepszym drużynowym. A drużynowym jest się... ?<br />
<br />
Ja jestem drużynowym dla tej fantastycznej zgrai chłopców, którą nazywają moją drużyną.<br />
<br />
I stąd chyba ten power - jak jechać na biwak, to już od piątku do niedzieli późnym wieczorem. Jak zbiórka, to minimum 4-5 godzinna (wypad na zbiórkę do Żmigrodu: 10.00 - 22.00!!!). Jak grać, to do upadłego.<br />
<br />
Powoli dociera do mnie jednak coś jeszcze. W tej grze nie ma już miejsca na kompromisy. Zwłaszcza pomiędzy byciem harcerzem, a czymkolwiek innym. Braterska atmosfera w drużynie utwierdza się coraz mocniej - napędzamy się wzajemnie, dzielimy odpowiedzialnością, uczymy się od siebie. Stopniowo dostrzegam, jak wielki wpływ mam na chłopaków (i oni na mnie!). Czas na jednoznaczną deklarację - czy stanąć tu gdzie jesteśmy, uprawiając harcerski kanon, a więc sprawności, stopnie, biwaki, gry, etc, lecz tylko po to, by ciekawie i w dobrej atmosferze spędzić czas (jako alternatywa do gapienia się w sufit naszych pokoi), czy też... <b>zabrać się za porządną pracę wychowawczą</b>.<br />
<br />
Na pierwszy rzut oka ten wybór wydaje się pewnie sztuczny - przecież te wszystkie formy i techniki służą właśnie pracy wychowawczej! O co więc chodzi? <b>O wyjście ze swojej strefy komfortu</b>. Małymi krokami, ale sukcesywnie i tak, aby zawsze było widać następny cel na horyzoncie. Usłyszałem ostatnio, że jestem nadmiernie ambitny, że drużyna działa świetnie jak na zaledwie kilka miesięcy istnienia, powinienem więc pewnie wykorzystać to i po prostu robić dalej to co robimy. Zdobywać kolejne sprawności, prowadzić próby na stopnie, jeździć na biwaki... Tyle, że oznaczałoby to, że umiem już wszystko czego potrzeba do prowadzenia drużyny, brakuje mi najwyżej wprawy. NIE WIDZĘ TEGO. Zupełnie nie odpowiadałby mi taki stan rzeczy. Bo ewidentnie zatem mamy pole do dalszego rozwoju, może nawet wzniesienia się nie tylko ponad przeciętność, ale i znacznie, znacznie wyżej.<br />
<br />
Lwia część sukcesu zależeć będzie ode mnie jako drużynowego. Cały szkopuł w tym, że harcerstwa (jak religii) nie da się nauczyć - trzeba je przeżyć. Doznać go całym swoim jestestwem. Rota przyrzeczenia jak i tekst prawa harcerskiego stanowią jedynie słowa. Wyobraźmy sobie dziecko z centralnej afryki które nigdy nie widziało śniegu - może o nim przeczytać, zobaczyć obrazki, ale zanim się z nim nie zetknie naprawdę nie pozna czym jest śnieg. Tak i harcerz, jeśli nie przeżyje prawdziwej służby, jeśli nie zobaczy na czyimś przykładzie co znaczy "całym życiem pełnić służbę" - nie pozna wagi tego stwierdzenia. Dopóki nie dozna co znaczy prawdziwa pogoda ducha, nawet w obliczu najgorszych wichrów i burz - nie będzie potrafił odnaleźć jej w swoim sercu. Jeśli braknie przykładu - pójdzie na kompromis ze "zdrowym rozsądkiem" w przypadku każdego jednego z punktów prawa harcerskiego.<br />
<br />
Harcerstwo jest proste. Wszystkie narzędzia drużynowego zasadzają się w jego osobie - w jego postawach, świadomości, determinacji i uczciwości wobec siebie. Jeśli drużynowy posiada ledwie dwie sprawności (jak ja - czas to zmienić!), to do kogo chłopaki mają równać? Skoro można być drużynowym bez sprawności... To po co je robić? Podobnie stopnie. Drużynowy ćwik będzie miał ciężkie zadanie, by zostać bohaterem chłopca - wszak sam krzyż na jego piersi będzie krzyczał - nie dałem rady osiągnąć moich ideałów, poległem w najważniejszej z bitew - w bitwie o siebie samego! A czy można zbudować autorytet będąc wiecznie p.o. drużynowego? Można. Ale powiedzmy sobie szczerze - jeśli dokonasz tego, to prawdopodobnie zdobycie podkładki byłoby dla Ciebie "kaszką z mleczkiem"...<br />
<br />
Do pełni bycia drużynowym potrzeba więc też godności instruktorskiej. Tego małego prywatnego sukcesu, gdy przekroczyłeś siebie i wyszedłeś poza swoją strefę komfortu, powierzając swój czas i swoje życie raczej byciu drużynowym niż czemukolwiek innemu. Gdy dokonasz wyboru - między "chcę pełnić służbę całym życiem", a "nie poświęcę swojego wygodnego życia" - wtedy przychodzi ten <b>power</b>. Pewność celu, kierunku w którym podążasz. Wstajesz, zakasujesz rękawy i uśmiechnięty bierzesz się do roboty.<br />
<br />
Cel: <b>pwd</b>. A potem się zobaczy... hehe... ;-)Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-16104336115870042452011-04-01T15:45:00.003+02:002011-04-01T15:51:17.434+02:00Marzec - podsumowanie<div style="margin-bottom: 0cm;">Kolejny miesiąc za mną. Uznałem, że podchwycę pomysł z pewnego bloga którego obserwuję i będę wypuszczał comiesięczny wpis-podsumowanie. W ten sposób będzie wyraźnie widać jak dużo, lub jak mało robię, będę mógł podsumować swoje problemy i decyzje.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"></div><a name='more'></a><br />
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">Prawie zapomniałem, że dziś pierwszy kwietnia (prima aprilis!). Pół dnia za mną, a jeszcze nikt mi żadnego żartu nie wywinął – pachnie mi to upadkiem tradycji. Ale nie bądźmy złośliwi. Mam w sumie fantastyczny humor, bo po raz pierwszy w tym roku mam okazję leżeć na trawie nad odrą i przysypiać. Jeszcze puszczę sobie jakiejś dobrej muzyki z laptopa obok i to będzie świetny klimat na porządkowanie i planowanie spraw.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Ad rem. <b>Co się wydarzy w najbliższym czasie?</b></div><div style="margin-bottom: 0cm;">Za dwa tygodnie Święty Jerzy. Razem z kursem SKOLEM zapewne będziemy brać udział w przygotowaniu turnieju. Cieszy mnie to, bo będziemy mieli realny wpływ na to czy ta impreza się uda. Moi harcerze są wyjątkowo na Jerzego nakręceni, zależy mi na tym, żeby się nie zawiedli. Właściwie będzie to pierwsza okazja, żeby zaprezentować się w środowisku – dotychczas mieliśmy styczność jedynie z kilkoma drużynami. No i wreszcie chłopaki dostaną okazję podpatrzeć innych harcerzy w akcji. Byle dopisała pogoda. </div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Na Jerzym wydarzy się jeszcze coś – wydajemy <b>pierwszy numer Ślężańskich Harców</b>. Redakcja powiększyła skład, podzieliliśmy się na zespoły zadaniowe, dwoimy się i troimy żeby zdążyć na czas. Zadanie nie jest trudne, trzeba jednak pamiętać, że każda osoba z redakcji łączy tę funkcję z innymi odpowiedzialnościami. A właśnie z pierwszym numerem jest najwięcej pracy – utworzyć zespół i podzielić odpowiedzialność, zaplanować przygotowania, zorganizować artykuły, opracować program czasopisma... Zaprojektować cały wizerunek, postawić stronę internetową, wreszcie... złożyć Harce i zorganizować druk. Zostały dwa tygodnie, więc zaczęła się nerwówka. W niedzielę rusza strona Harców – zaczną więc pojawiać się zapowiedzi artykułów, oraz newsy z prac redakcji. <b>Będzie git!</b></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><b>W międzyczasie w Białych Krukach</b> również sporo się będzie działo. Większość harcerzy już umundurowanych! :-) Naprawdę fantastycznie jest patrzeć na świeżo wyszyte sprawności i czarno-białe chusty młodych Leśnych. Czeka nas jeszcze jedno zamówienie w składnicy. Wreszcie wyklarowały się dwa zastępy – a spośród nich wyłonieni p.o. zastępowi. Ich 3-miesięczny okres próbny zaczyna się jutro, wraz z pierwszą zbiórką na której będą działać całkowicie jako zastępy. Wraz z Brylem zaś (kandydat na przybocznego) organizujemy nabór, z którego liczę złożyć jeszcze 1-2 zastępy, przynajmniej jeden poprowadzi właśnie Tomek. Jeszcze dopinamy całą akcję, efekty zobaczymy na pierwszej zbiórce drużyny po Jerzym.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Na początku marca odbyliśmy pierwszy biwak, wraz z powstającą równolegle w Obornikach „Kolibą”. Jak zwykle wszystko się sypało od samego początku, nawet miejsce załatwiliśmy na ostatnią chwilę.<b> Jak zwykle również efekt przeszedł nasze oczekiwania.</b> Super przeprowadzony zwiad, gra ze znakami patrolowymi, a w końcu nocne zdobywanie Żmigrodzkiego pałacyku – w sobotę wracaliśmy do bazy padnięci ale i zachwyceni. W niedzielę Koliba wróciła po mszy do Obornik, a my Krukami skoczyliśmy jeszcze na ognisko drużyny... Fantastyczny wypad. Do tego stopnia, że na pierwszej zbiórce po biwaku wymusili na mnie, żebyśmy tam wrócili. „I zostali choć do 20tej!” <br />
<br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><b>I wróciliśmy.</b> Zdjęcia z ubiegło-sobotniego wypadu w albumie: </div><div style="text-align: center;"><a href="https://picasaweb.google.com/adam.maria.nowak/Zmigrod#">https://picasaweb.google.com/adam.maria.nowak/Zmigrod#</a></div>(niestety padły nam baterie w aparacie koło 17tej... więc trochę rzeczy umknęło, ale zawsze coś!)<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">Jak to ujął jeden z chłopaków – <b>było kultowo</b>. W pamięć wryła mi się scena z wieczora z dworca pkp. Harcerze z plecakami u stóp siedzą na krzesłach poczekalni. Brudni. Zmęczeni. Obraz nędzy i rozpaczy. Nikt nie ma siły odezwać się słowem. Ale każdy z wielkim rogalem na twarzy :-D Bardzo udany wypad. Polecam miejsce, bo wbrew pozorom bardzo blisko Wrocka. Oborniki, Żmigród... cały rejon jest naprawdę genialny.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><b>A w najbliższym czasie kilka kolejnych wyjazdów</b>. Jerzy. Biwakowe rekolekcje które Białe Kruki organizują w maju. Złaz hufca (niech ktoś tylko spróbuje go odwołać!). Potem biwak ZZ-u i jeszcze jeden biwak drużyny, pod namiotami w czerwcu. Czas się brać za logistykę i zaproszenia dla ludzi których chcę w to zaangażować. Jeszcze niedawno bałem się, że wychodzenie na zewnątrz od początku może być dla tak młodej drużyny zabójczy – <b>styczniowy <a href="https://sites.google.com/site/obornikibieg/home">Otwarty Bieg na Orientację</a></b> (zgromadziliśmy 50-60 osób!) udowodniły mi, że jest wręcz odwrotnie. Białe Kruki zwłaszcza teraz potrzebują współpracować z innymi drużynami. Nie da się jedynie opowiadać o harcerstwie – trzeba je również pokazać, zarówno je, jak i w ogóle innych harcerzy.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Jeszcze jedno zadanie czeka drużynę wkrótce, na razie jednak to mnie czeka trochę przygotowań. Muszę załatwić sobie krótkie przeszkolenie ze stolarstwa, a później wraz z Krukami bierzemy się za budowę... <b>Kruczego Gniazda. To będzie coś!</b> Ale póki co – ćśś!! :-)</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">I tak nam zleci do końca czerwca. <b>A potem – potem obóz!</b> Tu też, jesteśmy w środku przygotowań. Program, sprzęt obozu, preliminarz... Spotkania z rodzicami, kompletowanie sprzętu drużyny... <b>Kolejna sroczka :-)</b> ale już się nie mogę doczekać tego miesiąca w lesie. Zaszyłbym się tam już dziś.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">No a w tym wszystkim próby. <b>Pwd i HR</b>. Więcej o nich w osobnym wpisie, dla ciągłości tematu muszę jednak już teraz przyznać, że nie mam do nich zupełnie głowy. Zwłaszcza, że uważam mój HR za kobyłę. Taka <b>PRÓBA Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA</b> – której naprawdę mogę nie udźwignąć, ale jeśli jej sprostam, naprawdę <b>przekroczę siebie i wskoczę na wyższy poziom</b>. Dlatego nie odpuszczę i teraz gdy zacząłem ogarniać resztę spraw – nabrałem momentum – biorę się porządnie za jej realizację.</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Tyle póki co!</div><div style="margin-bottom: 0cm;">Czuwajmy!</div>Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-91055843474444505592011-03-30T16:20:00.000+02:002011-03-30T16:20:45.623+02:00Some explanations...?Gosh, od osatniego wpisu minęły aż trzy tygodnie??<br />
Wiedziałem, że mam obsuwę, ale nie sądziłem, że aż taką...<br />
<br />
Dziś wieczór rada obozowa, mimo więc, że pracuję nad dużym, regularnym wpisem, mogę nie zdążyć go wypuścić. Najpóźniej jutro wyjdzie jednak na pewno. Mam zamiar wreszcie napisać coś więcej o swojej próbie, opisać, dlaczego do tej pory szło mi z nią tak opornie, oraz jak zamierzam to przełamać. Wciąż zastanawiam się, czy chcę opisywać postęp wszystkich "projektów" których się podjąłem (może to dla niektórych dziwne, ale naprawdę wiele rzeczy można postrzegać jako projekty). Na pewno jednak będzie też więcej o Ślężańskich Harcach, których redakcja powiększyła się w ubiegłym tygodniu, oraz o tym, jak to Białe Kruki Żmigród zdobywały (aż dwukrotnie ostatnio!).<br />
<br />
Czuwaj!Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-1334139463778034042011-03-10T12:31:00.002+01:002011-03-10T12:39:13.870+01:00Ludzie proaktywni mają własną pogodę!<i>Nie ma dla nich znaczenia, czy świeci słońce, czy pada deszcz.</i><br />
<br />
To mały cytat ze wspomnianych wcześniej przeze mnie "7 nawyków skutecznego działania" - idelanie pasuje do kałuż i szarego nieba :-)<br />
<br />
Ja jestem dziś w wybornym nastroju. Zjadłem dobre śniadanie, odprowadziłem brata do szkoły i pracuję przy kompie. Chętnie przeniósłbym się na ławkę do parku. Ciepło dziś w końcu, aż się prosi o jakiś spacer. I pewnie tak zrobię później - z zeszytem w ręku dopracowywał będę szczegóły biwaku na który jedziemy w ten weekend. Na pewno też popracuję nad projektem informatycznym nad którym ostatnio siedzę - ciągle pracują mi w głowie takie małe trybiki, czas znów przelać trochę z efektów ich pracy na papier.<br />
<br />
<b>Czym jest proaktywność?</b><br />
<a name='more'></a><br />
Osobiście rozumiem ją jako nawyk podejmowania decyzji. Zanim podejmie ją za nas ktoś inny. Podejmowania działań z wyprzedzeniem. Nie dotyczy to jedynie pracy - przeciwnie wręcz, mam na myśli podejmowanie decyzji o swoim nastawieniu, sposobie myślenia, przeznaczanie czasu na porządkowanie swoich spraw i naukę. Proaktywność jest przejmowaniem inicjatywy w każdej, najdrobniejszej części naszego życia. Ilekroć mówisz że nie możesz czegoś zrobić - masz rację. Masz świętą rację. Ja też ją mam mówiąc, że mogę. I zrobię. Dlatego, że będę działał zamiast czekać. Będę pytał, zamiast zakładać, że gdyby było coś ważnego to by mi powiedzieli. Będę się radził innych, zanim okaże się, że czegoś nie przewidziałem.<br />
<br />
Oczywiście nie chodzi jedynie o działanie. Trzeba to robić z głową. Podjąłem się w tym półroczu naprawdę wielu zobowiązań i zadań. Nie wiem czy wszystkim uda mi się sprostać. Na szczęście, od jakiegoś czasu pracuję jeszcze nad dwoma nawykami zasugerowanymi przez S.R.Covey'a -<b> "Rób najpierw to co najważniejsze"</b> i <b>"Zaczynaj z wizją końca". </b><br />
<br />
Pierwszy z nich to niemal w czystej formie zasada Pareto - "20% wysiłków przynosi 80% rezultatów". Koncentracja na tych aspektach, które przynoszą długofalowe efekty i dodatkowe korzyści. Jest takie przysłowie, że zjedzenie każdego ranka dorodnej żaby uczyni Twoje dni szczęśliwymi - ponieważ nic gorszego już Cię potem nie może spotkać! Takimi żabami są sprawy które stają nam ością w gardle. Często ich rozwiązanie zajmuje chwilę - wykonanie telefonu, napisanie maila... Z różnych przyczyn jednak nie możemy się za to zabrać. Każdego ranka siądź i zjedz taką żabę. Połknij ją w całości lub kawałek po kawałku. Wyzwala to tak ogromną satysfakcję, że resztę zadań na dany dzień wykonasz śpiewająco.<br />
<br />
Drugi nawyk - to zwyczajny kompas i dobra mapa. Tylko jeśli wiem dokładnie dokąd zmierzam mogę to zrobić szybko i bez zbędnego kluczenia. Nie ma innej drogi. Muszę wiedzieć, że moja praca przybliża mnie do osiągnięcia mojego celu. Jeśli nie będę wiedział jaki on jest, może się okazać, że moje wysiłki idą jak para w gwizdek. Że tracę czas na rzeczy pozornie ważne, nie przybliżające mnie jednak ani na krok w mojej podróży.<br />
<br />
Tak to jest z nawykami, że nie przychodzą same :-) mam na koncie chyba ze trzy lata prób ich opanowania i ciągłych porażek. Dalej mam z tym problem. Ale myślę inaczej niż na początku podróży, dzisiaj to widzę. Mogę więcej. Znacznie więcej. Skończył się czas siewu, zaczyna czas żniw! :-)<br />
<br />
Jeszcze tylko książka na dziś: <b>Brian Tracy, <i>"Zjedz tę żabę!"</i></b><br />
<b><i><br />
</i></b><br />
<b>Czuwaj!</b>Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-30040260697149699082011-03-04T09:58:00.003+01:002011-03-10T12:39:32.300+01:00Dziennik pokładowy!Układając swoją próbę połasiłem się na wybór pewnego wyjątkowo oklepanego zadania. I tak się właśnie zastanawiam co ja sobie wtedy myślałem... :-P<br />
<br />
To miał być dziennik z prawdziwego zdarzenia. Jak te wszystkie dzienniki podróżników, czy odkrywców, wielkich ludzi nauki i polityki! Myślałem, że będzie się pisał niemal sam. Guzik... ;-)<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Mam go przy sobie 24/7. Tylko zwyczajnie o nim zapominam! A tak być nie może.<br />
<br />
Dlaczego dziennik? :-)<br />
Ilość pracy z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej przytłaczająca. Organizacja czasu to temat na inny wpis, jeszcze do niej wrócę. Większą bolączką jest niestety ilość "sroczek". Spotkań, z których każde owocuje dziesiątkami pomysłów, wniosków i zadań. Pamięć zwyczajnie nie daje sobie sama rady :-)<br />
<br />
I ok, można robić notatki podczas tych spotkań. I oczywiście, że je robię. Ale to zdecydowanie za mało. Spotkania mają swoje tempo, notatki które powstają często są dość chaotyczne, bardziej w formie list, map myśli, czy czegokolwiek, niż wpisów. Brakuje spoiwa. Nierzadko natrafiam na jakąś krótką notatkę której sensu ni w ząb nie rozumiem. A to dlatego, że nie poświęciłem czasu po spotkaniu na przeglądnięcie tego całego bajzlu :-)<br />
<br />
Dziennik jest odpowiedzią na to. Uzupełnieniem notesu i kalendarza. Wpis w nim pozwala na prowadzenie myśli, wyraźne zaznaczenie rzeczy najważniejszych, relacji między nimi, a przede wszystkim zapisanie ulotnych wrażeń z takich spotkań. Inna rzecz jak dobrze skonstruować taki wpis. Na razie nie widzę szybszej drogi niż "30 kroków do mistrzostwa" - <a href="http://ben.casnocha.com/2010/11/the-30-steps-to-mastery.html">http://ben.casnocha.com/2010/11/the-30-steps-to-mastery.html</a><br />
<br />
Druga sprawa - motywacja do prowadzenia dziennika. To jednak spora inwestycja czasu. Mam tendencję do umniejszania jej wartości, ale to czystej postaci "działanie w drugiej ćwiartce" ("7 nawyków skutecznego działania", Stephen Covey), długoterminowe korzyści z jego prowadzenia będą znacznie wyższe niż koszt chwilowej niewygody. Za miesiąc zresztą się wdrożę i zadziała nawyk ;-)<br />
<br />
Jak tę motywację zdobyć?<br />
Mam chyba pewien zwariowany pomysł. Co potrafi nawet monotonną grę/zbiórkę przerobić w niezapomniane doświadczenie? Stylizacja. Stąd "dziennik pokładowy" - trochę zabawy w starego wilka morskiego powinno dostatecznie urozmaicić mi tworzenie tych wpisów ;-) mam nadzieję uczynić z tego swego rodzaju rozrywkę, np. na długie podróże autobusem, czy pociągiem!<br />
<br />
"A pirate I was meant to be, trim the sails and roam the see!" Garrr! :-DKruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-38975773288392646812011-02-28T23:03:00.000+01:002011-02-28T23:03:23.051+01:00Spotkanie na szczycie!Wow, wow, WOW!!!<br />
<br />
Jestem niesamowicie nakręcony! Ślężańskie Harce nabierają kształtów!<br />
<br />
Właśnie wróciłem po bardzo udanym spotkaniu z Naczelnym. Powoli dopinamy z Łukaszem wizję gazety, nadajemy sprawie właściwy kierunek. Mnóstwo pomysłów. Współpraca zapowiada się świetnie. A co do samych Harców... już niedługo konkrety! Będzie się działo!<br />
<br />
A póki co - szukamy osób zainteresowanych zaangażowaniem w tworzenie czasopisma. Szczególnie w cenie będą osoby zdolne pomóc przy projekcie graficznym, wykonaniu zdjęć, prezentacji multimedialnych i filmów, postawieniu strony i bloga ŚH, oraz składzie i przygotowaniu czasopisma do druku.<br />
<br />
Twórz z nami czasopismo dolnośląskich instruktorów, zabierz głos w dyskusji o kształcie i przyszłości harcerstwa! Podziel się swoim doświadczeniem i umiejętnościami! Wreszcie - golnij sobie porządnie naszą ekscytacją i pasją, stwórz z nami coś wielkiego, mającego szanse stać się najbardziej inspirującą, zwariowaną "rzeczą" jaką tylko można sobie wyobrazić.<br />
<br />
Znajdź nas i dowiedz się więcej.Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-38873282004067561372011-02-28T14:47:00.001+01:002011-03-10T12:37:12.699+01:00Ach, te nawyki...Zadania w próbach bywają różne.<br />
<br />
Są zadania małe, trwające może jeden dzień...<br />
Są zadania większe, którym poświęca się tydzień, czasem i dłużej.<br />
Są wreszcie zadania, które pozornie małe, ciągną się i ciągną przez cały okres trwania próby. Moim zdaniem... te właśnie są najwredniejsze.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Te małe trzeba po prostu odfajkować. Te większe są zazwyczaj takimi wyzwaniami, że człowiek podejmuje się ich wykonania z pasją i poczuciem, że zdobywa tym samym "szczyty dawno zapomnianych gór". Te zadania robią się praktycznie samoistnie (o ile faktycznie jesteśmy na nie nakręceni!). Co jednak, gdy coś ciągnie się miesiącami, zmienia Twój plan dnia i przyzwyczajenia, a przede wszystkim już na starcie wiesz, że naprawdę sporo wody w Odrze upłynie, zanim zobaczysz rezultaty? Ech... Nie ma już tej motywacji... Najgorsze jest to, że tych zadań nie możesz odłożyć na później. Nie możesz też w żaden sposób pójść na skróty. Potrzeba naprawdę spooooorej determinacji i samodyscypliny, by te zadania w ogóle rozpocząć!<br />
<br />
<b>Ja zacząłem dziś biegać ;-)</b><br />
<br />
2-3 godziny w tygodniu, spokojnie powinienem znaleźć czas na to. Najlepsze będą poranki - zmusi mnie to do wczesnego wstawania, a przy okazji nie wpłynie na plan dnia. Myślę o poniedziałkach i wtorkach, bo nie mam wtedy zajęć rano. Dzięki temu nie będę mógł już spać do 10tej przynajmniej ;-) i może jeszcze "czwartki parzyste"... (kto studiuje na PWR załapie o co chodzi). Przez najbliższy miesiąc powinienem się wdrożyć, potem zadziała nawyk!<br />
<br />
Z kolei od połowy marca zaczynam chodzić na basen. Ups zgodził się mnie uczyć, teraz tylko wybrać miejsce i terminy. Pływanie na szczęście mnie kręci ;-)<br />
<br />
Jeszcze tylko - książka na dziś: <b>Nikodem Marszałek, "Motywacja bez granic".</b><br />
<br />
<i><span class="Apple-style-span" style="font-size: x-small;">"<span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial; white-space: pre-wrap;">Twoje wyjście z bloków musi być proste i przerodzić sie w nawyk. Poranek jest jedną z najistotniejszych części dnia, gdyż wpływa na Twoje funkcjonowanie i nastawienie przez resztę czasu"</span></span></i>Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-867335399366944488.post-79764640093768187792011-02-23T14:34:00.000+01:002011-02-23T14:34:50.656+01:00Rozkaz padł - stało się!Zaczynamy!<br />
<br />
11 lutego 2011, rozkazem komendanta chorągwi, otworzyłem próby na stopnie Harcerza Rzeczypospolitej i przewodnika. To już prawie dwa tygodnie, czas więc najwyższy brać się do dzieła!<br />
<br />
Kim jestem? Drużynowym 47 Obornickiej Drużyny Harcerzy "Leśni - Białe Kruki". Harcerzem z Wrocławskiego Szczepu Harcerek i Harcerzy "Leśni". Zastępcą redaktora naczelnego "Ślężańskich Harców" (jeszcze nieoficjalnie). Facetem, mającym ambicje kształtować świat wokół siebie. Krukiem z Wrocławia.<br />
<br />
Jak zapewne domyślasz się czytelniku - blog ten jest relacją z realizacji przeze mnie stopni HR'a i pwd. Jest on zarazem pierwszym zadaniem którego się podjąłem. Mam nadzieję, że wkrótce stanie się też... czymś więcej.<br />
<br />
Tyle słowem wstępu.<br />
Czuwaj!Kruk z Wrocławiahttp://www.blogger.com/profile/02792061003259350203noreply@blogger.com1